Dziecięcy Telefon Zaufania Rzecznika Praw Dziecka 800 12 12 12
Opcje widoku
Powiększ tekst
Powiększ tekst
Pomniejsz tekst
Pomniejsz tekst
Kontrast
Kontrast
Podkreślenie linków
Podkreślenie linków
Deklaracja dostępności
Deklaracja dostępności
Reset
Reset

Ciekawostki z życia Świętego Brata Alberta

Ciekawostki z życia Świętego Brata Alberta

Obchody Święta Patrona Szkoły - Ciekawostki z życia Świętego Brata Alberta

 

Z życia Brata Alberta wyłaniają się jakby dwie postacie założyciela rodziny albertyńskiej. Z jednej strony mamy ascetę, dodającego sobie coraz to nowe umartwienia i ograniczenia, a z drugiej strony człowieka dowcipnego, promieniującego na otoczenie optymizmem i radością. Oto garść wspomnień o bracie Albercie, mówiących jakże wiele o jego osobowości.

NIE DŁUŻEJ NIŻ 15 MINUT

Bardzo szanował niewiasty, uważał je za coś pośredniego między aniołem, a człowiekiem. Żeby nie było niepotrzebnych kontaktów między braćmi a siostrami, postawił zasadę, że przy załatwianiu spraw z braćmi muszą zawsze być dwie siostry, a rozmowa nie może trwać dłużej niż 15 minut, i to z zegarkiem w ręce.

ZE WSPÓLNEGO KOTŁA

Umartwienie brata Alberta objawiało się między innymi w tym, że jadł to, co wszystkim podawano, tj. ze wspólnego kotła, mimo że chorując na żołądek, potrzebował wyjątkowej diety. Jeździł zawsze pociągami III klasą, tj. najtańszymi i najbardziej niewygodnymi. Gabriel Kawa-Łęczny zeznał, że w 1913r. spotkał w przepełnionym pociągu stojącego brata Alberta. Jako młody 25-letni człowiek chciał mu odstąpić swoje miejsce siedzące, ale brat Albert nie skorzystał z jego uprzejmości, mówiąc: „Ja jestem mocniejszy od pana, bo mam żelazną nogę".

BEZ JĘKU

W początkach zgromadzenia nie starał się o kaplicę w domu, bo chciał, aby uczestnictwo we Mszy św. było połączone z trudem i ofiarą, bo czasem do kościoła bywało bardzo daleko, jak np. w Prusiu. Brat Albert umiał modlić się wszędzie: na schodach do kaplicy, wśród drzew w lesie i w pociągu. W chorobie był niezwykle cierpliwy. Nieraz dostawał nagle silnych bólów i wtedy prosił o coś gorącego do picia lub kładł się na podłodze, dopóki bóle nie przeszły, ale nigdy nie jęczał. Dopiero w ostatniej chorobie nie mógł powstrzymać jęku. O cierpieniu napisał kiedyś: „Choćbym wieki żył, a nie cierpiał, na nic by się to życie ani mnie, ani zgromadzeniu nie przydało". Używał umartwień zewnętrznych; po jego śmierci znaleziono w celi włosiennicę, dyscyplinę i pasek żelazny.

TĘSKNOTA ZA MALOWANIEM

Malarz - artysta nigdy właściwie nie „umarł" w bracie Albercie. Był bardzo wrażliwy na piękno, gdziekolwiek by je zobaczył, a miał silnie rozwinięty zmysł obserwacyjny. Raz w tramwaju patrzał cały czas na 30-letniego Żyda, którego rysy twarzy uderzały swą pięknością. „Co za głowa" - mówił potem do brata Piotra – „znakomity model do głowy Chrystusa. Szkoda, że już namalowałem swojego Chrystusa (Ecce Homo), byłbym Go namalował teraz według tego wzoru". Podobała mu się też głowa brata Leona spod Czerwonego i malował go, ale ktoś zniszczył ten obraz. Szkicował czasem główki lub grupę osób. W podróży mówił nieraz do towarzysza: „Patrz, bracie, jakie to piękne". Najbardziej lubił jesień, bo wtedy gra barw radowała wrażliwą duszę brata Alberta.

Może to prawda, a może tylko legenda, co czytamy w książce P. Górskiej: „Musiał chwilami tęsknić za wymalowaniem obrazu. (...) Opowiadano, że brat Albert zatrzymał się raz w przydrożnym zajeździe, gdzie zobaczył na stole paletę z farbami. Gdy został sam, odetchnął rozkosznie wonią farb, obejrzał kasetę, otworzył tubki, przymierzył paletę, a przed nim leżała jasna powierzchnia stołu. Nagle coś porwało malarza i zaczął malować. A gospodarz załamał ręce nad zniszczonym stołem. Myślał, że przyjezdny jest poczciwym zakonnikiem, a to był przebrany malarz. (...) W tej izbie nie było już brata Alberta, był tylko Adam Chmielowski".

Do brata, który mu spalił szkice obrazów, powiedział tylko: „Oj, ty prostaku, prostaku". I z żalem mówił: „Popalił mi wszystko".

NA SMUTKI - ŚMIECH

Brat Albert miał duże poczucie humoru. Nie lubił bardzo, gdy któraś z sióstr była smutna. Zaraz ją wołał, dopytywał o powód smutku i starał się ją uspokoić lub żartem dowcipnym rozweselić. Gdy raz siostra Gerarda siedziała na ziemi pogrążona w głębokim żalu, że nie może dogodzić swojej przełożonej, przystanął przy niej brat Albert i odgadując powód smutku, znienacka powiedział: „Prawda, Gerardziu, lepiej ci było, jak nieboszczyk żył! Przyniósł ci wody, narąbał ci drzewa, napalił ci w piecu i nigdy cię nie krzyczał". Na to młoda siostra wybuchła zdrowym śmiechem, a o to właśnie dobremu ojcu chodziło. A cała puenta leży w tym, że inna przechodząca siostra, przypadkiem słysząc to, pomyślała sobie ze zdziwieniem: „Taka młoda, a już wdowa".

DLACZEGO JACEK MALCZEWSKI NIE ZOSTAŁ ALBERTYNEM

Brat Albert potrafił śpiewać siostrom wesołe piosenki lub deklamować zabawne wierszyki, w rodzaju:

Niech nam Siostra Starsza długie lata żyje,
Póki komar wody z morza nie wypije,
Komarze, komarze, pij wodę powoli,
Niech się nasza Matka nażyje do woli.

Jackowi Malczewskiemu, który miał ochotę zostać albertynem, powiedział: „Nie przyjmę cię, bo ty, Jacku, jesteś taki esteta,
że chcesz pewno w trumnie ładnie wyglądać w kapturze".

 Magdalena Kaczmarzyk „Trudne drogi miłości. Bł. brat Albert"

                                                    Źródło: www.bratalbert.com.pl

 

W galerii zdjęć – prace plastyczne uczniów naszej szkoły wykonane w hołdzie dla Św. Brata Alberta.

Data dodania: 2020-06-10 23:45:55
Data edycji: 2020-06-10 23:47:41
Ilość wyświetleń: 944

Konkursy

Zapraszamy do udziału w szkolnych konkursach!
Więcej informacji

Archiwum aktualności 2010-2018

Wejdź i zapoznaj się z archiwum aktualności naszej szkoły.
Więcej informacji

Kalendarz

Klasy

Przejdź na stronę swojej klasy zobacz najnowsze wpisy!
Więcej informacji
Bądź z nami
ePUAP: /SPStudzian/SkrytkaESP
Biuletynu Informacji Publicznej
Biuletynu Informacji Publicznej